Przebudź się!
– Co wpływa na to, jak pojmujemy sukces?
– Przede wszystkim szeroko pojmowana kultura. Na co dzień nie zauważamy, że jesteśmy poddawani presji zmieniających się norm, mód, oczekiwań społecznych, za którymi podążamy. Ja to nazywam modelem tramwaju – człowiek, jak tramwaj, jedzie od przystanku do przystanku – przedszkole, szkoła, studia. Potem praca, często w korporacji, która stawia nam kolejne cele. Kultura podpowiada, co robić. I spora część ludzi żyje według tych zaleceń.
– Chce pan powiedzieć, że ludzie realizują cele narzucone, a nie swoje własne?
– Tak. Różne autorytety, np. rodzice, nauczyciele, księża, ale też media mówią nam, co jest dla nas najlepsze. Jeśli mamy dobrych nauczycieli, niewykluczone, że wytyczona przez nich droga będzie zgodna z naszymi możliwościami czy talentami. Schody zaczynają się wtedy, kiedy źle się czujemy w świecie lansowanym przez media, autorytety. Bo – wracam do odpowiedzi na pierwsze pytanie – drugim istotnym czynnikiem wpływającym na pojmowanie sukcesu jest osobista historia (czyli nasze doświadczenia, to, czy mamy pozytywne nastawienie do świata). Jeżeli te dwa czynniki się nie zgadzają albo, co gorsza, są w kontrze do naszych predyspozycji, brniemy w pułapkę życia w niezgodzie ze sobą.
– Pisze pan w swojej książce o przebudzeniu do sukcesu. Co to znaczy?
– Człowiek jest w stanie uzyskać sukces spójny ze swoimi talentami, w zgodzie ze sobą, wtedy kiedy się dwukrotnie przebudzi. Po pierwsze, do swojej kultury. I na przykład zada sobie pytanie: Czy grillowanie i picie piwa w każdą sobotę jest dla mnie dobre, czy to mi pasuje? Czy muszę mieć kolejny gadżet? Czy jestem szczęśliwy w tej korporacji? Wtedy zaczynamy być nie ślepym konsumentem, tylko obserwatorem kultury. Niektórych moich klientów do takich pytań zmusiły dramatyczne wydarzenia: zmiana pracy, utrata bliskiego, kryzys, choroba. Na pomniku Spinozy wyryte jest słowo: „caute”, czyli ostrożnie. Ja też doradzam: Przyjrzyj się, czy to, co proponuje kultura, jest naprawdę dla ciebie.
– A drugie przebudzenie?
– Przebudź się do swojej historii. Nie jesteś przekonaniami innych, systemem, narzuconymi wartościami. Zdystansuj się od tego. Zobacz, czy to, co robisz, ci służy. Dopiero wtedy możesz zapytać siebie: Co ja tutaj robię, czego chcę od życia i co znaczy dla mnie sukces? Wtedy jest szansa, że odkryjesz to, co nazywamy powołaniem, talentem, misją życiową, własną legendą, duchowością. Amerykański psycholog Deepak Chopra mówił do swoich dzieci: Nie musicie się uczyć, chodzić do szkoły. Siadajcie i medytujcie, co jest waszym talentem. W wielu religiach przedindustrialnych jest tak, że po narodzinach dziecka zbiera się rada plemienna i zadaje bóstwom pytanie: Po co dziecko pojawiło się w naszej społeczności? Z punktu widzenia coachingu najważniejsze jest pytanie: Jaki jest twój stosunek do własnego życia? Czy to, jak żyjesz, jest dla ciebie użyteczne?
– Czasem dochodzimy do tych pytań za późno.
– Nigdy nie jest za późno, choć rzeczywiście, jeżeli ktoś ma dzieci, kredyty i dochodzi do wniosku, że jest nie na swoim miejscu, to trudno mu dokonać zmiany. Idealny model byłby taki: Dajemy dziecku cały wachlarz do eksperymentowania. Trochę tak jak w starym obyczaju ludowym, kiedy przed rocznym dzieckiem rozkłada się na podłodze farbki, różaniec, pieniądze i obserwuje, co wybierze, bo ma pokazać to, do czego będzie miało talent. My też możemy pomóc naszym dzieciom odkryć swoje powołanie.
– Jak mogą tego dokonać dorośli, którzy źle czują się w swojej pracy?
– Pomostu pomiędzy celami osobistymi i tymi stawianymi przez firmę pomaga szukać na przykład coaching. Jeśli ten pomost istnieje, człowiek jest zmotywowany do tego, czego chce od niego pracodawca. Jeśli natomiast powstają silne opory przed realizacją zawodowych zadań, trzeba szukać możliwości przeformułowania wewnętrznych ograniczeń. Jeśli nie jest to możliwe, lepiej odejść.
– Co tak naprawdę stanowi o sukcesie?
– Spójność między tym, do czego mam talent, a tym, co mogę wybrać z kultury jako coś użytecznego. Jedną z najważniejszych cech sukcesu jest jego ekologiczność. W coachingu oznacza to zadbanie o to, czy kogoś nie ranię, czy moje działania nie powodują cierpienia. Nie powiedzie mi się, jeśli nie zadbam o zgodę albo przynajmniej neutralność wszystkich potencjalnych uczestników projektu. Ekologiczność sukcesu to także zdolność do asertywności, mówienia „tak” i „nie” w sposób, który nie narusza zasad i wartości drugiego człowieka. Sporo ludzi funkcjonuje w czymś, co nazywamy sprzężeniem zwrotnym do przeszłości – są skoncentrowani na tym, co było. Dobrze jest czerpać ze swoich zasobów, ale w tej postawie dominuje lęk przed niechcianym. Kiedy pytam: A czego by pan chciał?, w ośmiu przypadkach na dziesięć padają odpowiedzi: Żeby mój szef nie był tak rygorystyczny, żeby kryzys nie trwał tak długo, żeby nie było problemów z dojazdem, żeby nie chorować. Cała litania na „nie”.
– Dlaczego to zła strategia?
– Bo odcina nas od możliwości wpływu, przerzuca odpowiedzialność na „onych”. Nasz mózg działa zgodnie z pewnymi wzorcami, czyli na skróty. Postępujemy zazwyczaj tak samo, bo tak jest prościej. Żeby stworzyć nowy wzorzec, trzeba włożyć w to pewien wysiłek, wyjść ze strefy komfortu, czyli zbudować sprzężenie zwrotne do przyszłości: Co chciałbym osiągnąć? Jak ma to wyglądać? Trzeba to sobie wyobrazić, unaocznić, zrobić coś w rodzaju rzeźby, fotografii. Gdy mózg otrzymuje pewien konkret i rozpoznaje go jako punkt docelowy, to uruchamia się jednocześnie nastawienie na to, co będzie, do czego zmierzamy. I można powiedzieć, że w zasadzie to działa. Bo wtedy nasze zasoby, czyli doświadczenia, są wykorzystywane na rzecz tego celu. Coaching pozwala odkryć pewien algorytm sukcesu i jest to zawsze odkrycie osobiste. Bardziej niż „dlaczego” interesuje nas pytanie „po co?”. Czego spodziewamy się po sukcesie, jak chcemy się wtedy czuć. Uczy też odczytywania prawdziwych znaczeń naszych zachowań.
– Jak zdefiniować sukces?
– Według amerykańskiego psychologa Tal Ben-Shahara sukcesem i szczęściem człowieka jest suma tego, co ma sens (praca, pasje, rodzina), tego, co daje naturalną, nieskrępowaną przyjemność, i tego, do czego mamy predyspozycje. Drugim fundamentem sukcesu jest połączenie „tu i teraz” z tym, co w przyszłości. Sukces zakorzeniony tylko w „tu i teraz” czyni z nas hedonistów, a osadzony tylko w przyszłości – ludzi sfrustrowanych, którzy nieustannie odraczają gratyfikację. Z kolei profesor Mihály Csíkszentmihályi mówi o innym warunku sukcesu i szczęścia – stanie przepływu, flow. Doświadczamy go w tańcu, miłości, podczas malowania, czytania, w kinie, pracy. Kiedy bez reszty oddajemy się jednej czynności, kiedy zanurzamy się w niej głęboko. Stan przepływu to równowaga pomiędzy wzrastającymi umiejętnościami i wzrastającymi trudnościami.
Maciej Bennewicz z wykształcenia socjolog, trener coachingu. Prowadzi szkolenia grupowe i indywidualne z umiejętności menedżerskich, twórczości i kreatywności. Autor książek: „Coaching, czyli restauracja osobowości”, „Coaching, czyli przebudzacz neuronów”. Z zamiłowania malarz, rzeźbiarz, miłośnik zwierząt.
Alina Gutek
Wywiad pochodzi ze „Zwierciadła” nr 8/2009, stanowił część Tematu miesiąca: Czym tak naprawdę jest sukces?